December 31, 2008

Demonstration Tourism

Nasza wyprawa na Bliski Wschod i do Iranu rozpoczela sie 27 wrzesnia. Dokladnie tego samego dnia Izrael rozpoczal operacje wojskowa przeciwko Hamasowi w Strefie Gazy. W ten sposob konflikt palenstynsko-zydowski, ktory tak czy siak bylby w tle naszego wyjazdu, stal sie jednym z jego glownych watkow.

Protestow anty-izrealskich moglismy sie spodziewac na calej dlugosci naszej trasy i takie napotkalismy zarowno w Damaszku jak i w Iranie (patrz post: Down with Isreal), ale w Libanie istnialy realne szanse, ze bedzie sie dzialo zdecydowanie wiecej. W tych okolicznosciach postanowilismy sledzic rozwoj sytuacji nie tylko na ekranie telewizora, ale rowniez w miare mozliwosci byc na miejscu wydarzen. W tym celu zaczelismy wnikliwie analizowac lokalna prase oraz szukac najlepszego zrodla informacji dotyczacego dzialan Hezbollahu.

W ciagu kilku minut pracy z wyszukiwarka trafilismy na oficjalna strone islamskiej partyzantki w Libanie (Islamic Resistance in Lebanon –Official Website). Ociekajacy krwia baner z napisem Gaza, zdjecia mudzahedinow z recznymi wyrzutniami rakiet oraz fotografie ajatollahow nie pozostawialy watpliwosci, ze trafilismy pod wlasciwy adres. Co wiecej, strona oferowala mozliwosc dopisania sie do listy mailingowej w celu otrzymywania najswiezszych informacji z roznych kategorii. Wsrod dostepnych do wyboru opcji mozna bylo znalezc: General Activities, Meetings, Statements, ale rowniez: Hostages, Martyrs, Resistance Operations czy Terrorism. Nie zmyslam, strona jest tutaj.

Nasze dzialania zabraly nas w kilka miejsc. Najpierw udalismy sie pod ambasade egispka, uznajac to miejsce za najbardziej prawdopodobny punkt zapalny (Egipt zamknal przejscie graniczne z Gaza utrudniajac dostarczanie pomocy humanitarnej do strefy konfliktu). Ewidentnie dobrze ocenilismy sytuacje, gdyz cala okolica ambasady egispskiej byla otoczona drutami kolczastymi i pilnowana przez wojsko, ale duzych demonstracji nie bylo.

Nastepnie odwiedzilismy dzielnice Bejrutu kontrolowane przez Hezbollah. Obejrzelismy zbombardowane w 2006 roku przez lotnictwo izraelskie budynki, ale od czasu ogromnej demonstracji sprzed dwoch dni tutaj tez nic sie nie dzialo. Co ciekawe, w tych miejscach nie wolno robic zdjec, gdyz czlonkowie Hezbollahu komunikuja sie ze soba za pomoca sekretnych, ale publicznie wywieszanych znakow.

Wreszcie, na koniec dnia udalo nam sie namierzyc maly protest organizacji lewackich. Grupa okolo 50 osob, glownie studentow, rozbila male miasteczko pod budynkiem, gdzie znajdowalo sie lokalne biuro ONZu. Oczywiscie, planowali tam zostac do konca izraelskiej interwencji w Strefie Gazy. My ogrzalismy sie troche przy rozpalonym ognisku i postanowilismy wrocic do hotelu, trzeba bylo ulozyc plan na wieczor. :)

(text by fl)







No comments:

Post a Comment