December 31, 2008

Sylwester -Nic nie leci z poludnia?

Polnoc w sylwestra 2008 roku zastala nas na dachu hotelu El Sheikh mieszczacego sie w uniwersyteckiej dzielnicy Bejrutu, Hamrze. Zimnych ogni i fajerwerkow szukalismy patrzac glownie na polnoc, co jakis czas zerkajac czy przypadkiem nic nie leci od strony Izraela (z poludnia). Pozniej, kiedy szykowalismy sie do wyjscia, przyszla pora na gry alkoholowe, ponizej nagranie z rozgrywki w Byka (wersja miedzynarodowa).

(text by fl)



Magia swiat

Muzyka windowa jest synonimem monotonii i nudy, ale poniewaz zycie jest pelne niespodzianek w pewnej Bejruckiej windzie nie moglismy sie oprzec pokusie, aby jej nie nagrac. Calkowicie pochlonieci spontanicznie podjeta decyzja zostalismy nakryci na goracym uczynku przez dosiadajacych sie pasazerow, ktorzy musieli wziac nas za niezlych wariatow. W kazdym badz razie wspolnie z Pawciem zdobylismy ponizsze nagranie.

(text by fl)



Glebokie mysli...o taksowkarzach

Nasze zabiegi aby znalezc sie w centrum wydarzen politycznych i spolecznych w Bejrucie (patrz post: Demonstration Tourism) zaoowocowaly roznymi wnioskami i przemysleniami. Wsrod nagranych na goraco komentarzy mamy jeden dotyczacy taksowkarzy. Troche dla zabawy, troche dla innych osob czasami marzacych o pracy reporterskiej w jakims odleglym, niebezpiecznym miejscu, zamieszczamy nasze konkluzje.

Otoz idealny taksowkarz powinien miec dwie cechy. Po pierwsze, musi dobrze znac sytuacyje, czyli tak naprawde powinien interesowac sie polityka. Taki taksowkarz, zawsze jest w stanie odpowiednio skorygowac, badz rozszerzyc plan dnia oraz w najbardziej nieoczekiwanym momencie dodac celna uwage. Po drugie, musi mowic po angielsku, aby mozna sie bylo z nim komunikowac oraz aby mogl tlumaczyc ludzi, radio i gazety. Podsumowujac, idealny taksowkarz to inteligentny, zaangazowany politycznie, tlumacz i kierowca.

Tak naprawde glowna konkluzja jest nastepujaca: jak sie taka osobe znajdzie, to trzeba sie jej trzymac i juz z nia zawsze jezdzic, a nie ryzykowac trafienie na nieodpowiednia osobe za kazdym razem zatrzymujac przypadkowa taksowke.

(text by fl)

Demonstration Tourism

Nasza wyprawa na Bliski Wschod i do Iranu rozpoczela sie 27 wrzesnia. Dokladnie tego samego dnia Izrael rozpoczal operacje wojskowa przeciwko Hamasowi w Strefie Gazy. W ten sposob konflikt palenstynsko-zydowski, ktory tak czy siak bylby w tle naszego wyjazdu, stal sie jednym z jego glownych watkow.

Protestow anty-izrealskich moglismy sie spodziewac na calej dlugosci naszej trasy i takie napotkalismy zarowno w Damaszku jak i w Iranie (patrz post: Down with Isreal), ale w Libanie istnialy realne szanse, ze bedzie sie dzialo zdecydowanie wiecej. W tych okolicznosciach postanowilismy sledzic rozwoj sytuacji nie tylko na ekranie telewizora, ale rowniez w miare mozliwosci byc na miejscu wydarzen. W tym celu zaczelismy wnikliwie analizowac lokalna prase oraz szukac najlepszego zrodla informacji dotyczacego dzialan Hezbollahu.

W ciagu kilku minut pracy z wyszukiwarka trafilismy na oficjalna strone islamskiej partyzantki w Libanie (Islamic Resistance in Lebanon –Official Website). Ociekajacy krwia baner z napisem Gaza, zdjecia mudzahedinow z recznymi wyrzutniami rakiet oraz fotografie ajatollahow nie pozostawialy watpliwosci, ze trafilismy pod wlasciwy adres. Co wiecej, strona oferowala mozliwosc dopisania sie do listy mailingowej w celu otrzymywania najswiezszych informacji z roznych kategorii. Wsrod dostepnych do wyboru opcji mozna bylo znalezc: General Activities, Meetings, Statements, ale rowniez: Hostages, Martyrs, Resistance Operations czy Terrorism. Nie zmyslam, strona jest tutaj.

Nasze dzialania zabraly nas w kilka miejsc. Najpierw udalismy sie pod ambasade egispka, uznajac to miejsce za najbardziej prawdopodobny punkt zapalny (Egipt zamknal przejscie graniczne z Gaza utrudniajac dostarczanie pomocy humanitarnej do strefy konfliktu). Ewidentnie dobrze ocenilismy sytuacje, gdyz cala okolica ambasady egispskiej byla otoczona drutami kolczastymi i pilnowana przez wojsko, ale duzych demonstracji nie bylo.

Nastepnie odwiedzilismy dzielnice Bejrutu kontrolowane przez Hezbollah. Obejrzelismy zbombardowane w 2006 roku przez lotnictwo izraelskie budynki, ale od czasu ogromnej demonstracji sprzed dwoch dni tutaj tez nic sie nie dzialo. Co ciekawe, w tych miejscach nie wolno robic zdjec, gdyz czlonkowie Hezbollahu komunikuja sie ze soba za pomoca sekretnych, ale publicznie wywieszanych znakow.

Wreszcie, na koniec dnia udalo nam sie namierzyc maly protest organizacji lewackich. Grupa okolo 50 osob, glownie studentow, rozbila male miasteczko pod budynkiem, gdzie znajdowalo sie lokalne biuro ONZu. Oczywiscie, planowali tam zostac do konca izraelskiej interwencji w Strefie Gazy. My ogrzalismy sie troche przy rozpalonym ognisku i postanowilismy wrocic do hotelu, trzeba bylo ulozyc plan na wieczor. :)

(text by fl)







Enter Messieur President

Ten wpis, to mala lekcja o biurokracji i sluzbach celnych.



Do powyzszego nagrania mozna dodac niewiele. Messieur President przedluzyl waznosc dokumentu, bedacego tymczasowym dowodem rejestracyjnym naszego auta w Libanie, dodajac odreczna adnotacje. Oczywiscie, w znaczenie adnotacji musielismy uwierzyc na slowo, gdyz jak caly dokument byla wykonana w alfabecie arabskim (czyli dla nas sprowadzala sie do smiesznych robaczkow).

Trzy dni pozniej przekraczajac granice Syryjsko-Libanska, odczuwalem duza satysfakcje obserwujac celnikow pokazujacych sobie nawzajem nasze przedluzane i przedluzane dokumenty. Wszyscy powtarzali jednym tchem safir Mehir, safir Mehir. Oczywiscie, safir Mehir to tytul i nazwisko Messieur President (slowo safir bylo juz nam znane, poniewaz w arabskim oznacza ambasadora, ale ewidentnie ten tytul przysluguje rowniez innym grubym ryba). Jak to czesto bywa, liczyl sie tylko podpis. Chlopcy nam zasalutowali i wyjechalismy do Syrii.

Z calego zajscia wnioski sa dwa. Po pierwsze, biurokracja rzadzi przypadek. Po drugie, miejcie pelne kieszenie dla arabskich (i nie tylko) celnikow.

P.S. Do Messieur President w podziekowaniu mamy zamiar wyslac album o Polsce, oczywiscie po francusku.

(text by fl)

December 30, 2008

Karambol i...przytarty zderzak

Nie ma co sie rozpisywac, gdyz mamy nagrana relacje chlopakow zaraz po powrocie do Bejrutu, dodam tylko, ze sytuacja miala miejsce na drodze z kurortu narciarskiego Faraya:

Sorry, dzwiek zostal tymczasowo zdjety do edycji.

December 29, 2008

Oblicza Bejrutu

Bejrut zajmuje specjalne miejsce w sercu kazdego Libanczyka i na pewno ma wyjatkowy statut w swiecie arabskim. Cokolwiek by o nim nie napisac, bedzie to niepelny obraz, ale zacznijmy od poczatku.

Bejrut jest miejscem gdzie na codzien mieszaja sie rozne kultury, przede wszystkim europejsko-chrzescijanska z arabsko-muzulmanska (chociaz to duze uproszczenie), a na jego obecny ksztalt ogromny wplyw miala trudna wspolczesna historia (czytaj 15 lat wojny domowej).

Dzisiaj stolica Libanu to inspirujace kosmopolityzmem miasto dwoch swiatow, ktore nieustannie nawzajem sie przenikaja i lacza tworzac kolejne, bardzo rozne, a czesto wrecz surrealistyczne oblicza Bejrutu. Biednemu turyscie, ktory w tym wszystkim probuje sie polapac, caly czas brakuje wiedzy z zakresu jakiejs kultury, albo historii, aby to wszystko zrozumiec.

W Bejrucie zatem mamy dzielnice miejscami przypominajace Bruksele, albo inne poukladane europejskie miasto, pelne kawiarni, antykwariatow oraz studentow uczacych sie na najbardziej renomowanych uczelniach w swiecie arabskim. Po drugiej stronie centrum mamy konserwatywne, biedne dzielnice palestynskich uchodzcow, gdzie latwo znalezc portrety wszystkich przywodcow Hezbollahu, albo budynki zniszczone w trakcie ostatnich izraelskich bombardowan. Z kolei w centrum miasta dominuja swiezo odbudowane biurowce z aluminum i szkla, ale tu i owdzie stoi jeszcze kikut jakiegos budynku, ktorego chyba nie oplaca sie remontowac, ani rozbierac, wiec stoi. Do tego wszystkiego, mamy glowny deptak, ktory zostal odbudowany w stylu kolonialnym i wyglada jakby zostal przeniesiony z Disney-landu.

Na glownym placu miasta (Place des Martys) w grudniu stala duza choinka, wlasciwie dokladnie naprzeciwko meczetu Mohammad Al Amin, zaraz za ktorym znajudje sie katedra Sw. Grzegorza –takie rzeczy tylko w Bejrucie, ale to nie wszystko. Chyba najlepszy widok na powyzszy meczet rozciaga sie z ekskluzywnego night-clubu, ktory znajduje sie na dachu pobliskiego budynku (mowa o White). Co noc pod klub podjezdzaja biale Porsche, Hummery i Mercedesy, a dudniaca z glosnikow muzyka slyszalna jest w calej okolicy, nie wylaczajac meczetu. W tym miejscu trzeba dodac, ze najlepsze imprezy w swiecie arabskim sa wlasnie w Bejrucie. To wie kazdy, kto chociaz przez chwile ogladal arabskie MTV. Mnie osobiscie Bejrut na zawsze bedzie sie kojarzyl z utworem „Infinity” (Guru Josh Project)-piosenka ponizej.

P.S. Nasz ranking klubow nocnych w Bejrucie jest nastepujacy: 1. Sky Bar; 2. White; 3. Rivera; 4. Zbiorczo okolica Gemmayzeh; 5. B18

(text by fl)







Backgamon z celnikami



Po calym zajsciu, okazalo sie, ze w Libanie istnieje prawo, majace na celu ograniczenie naplywu „tancerek brzucha” do kraju, zakazujace wjazdu samotnym kobietom z Europy Wschodniej w wieku od 20 do 35 lat. Oczywiscie, zastosowanie powyzszego przepisu do Manki, studentki uniwersytetu Genewskiego, podrozujacej pod opieka brata bylo absurdalne. Niestety, dodatkowo Marysia poslugiwala sie paszportem tymczasowym, ktory formalnie jest wazny na wszystkie kraje swiata, ale na przedniej okladce ma duzy, wzbudzajacy podejrzenia napis: „Temporary Passport”. Jakas kombinacja powyzszych czynnikow wystarczyla, aby wzbudzic czujnosc libanskich celnikow.

Od poczatku do konca calej sprawy bylismy pewni ostatecznego sukcesu, traktujac cale zdarzenie jako kolejne nieprzyjemne uniedogodnienie. Niestety, backgamon z celnikami, a dokladnie z Urzedem Bezpieczenstwa w Bejrucie trwal bite dwa dni. Ostatecznie Marysia wjechala do Libanu 31 grudnia, wiec na sylwestra bylismy w komplecie.

(text by fl)

December 28, 2008

Damaszek - 5000 lat i ani dnia przerwy

Pierwszego wieczoru w Damaszku, po dlugiej podrozy z Europy, postanowilismy udac sie do chrzescijanskiej dzielnicy na starym miescie. Kiedy w bladym swietle nielicznych latarni bladzilismy w labiryncie malych uliczek szukajac jakiegos baru, mozna bylo odniesc wrazenie, ze cofnelismy sie w czasie. Damaszek jest jednym z najdluzej ciagle zamieszkanych miejsc na swiecie, a jego stare miasto chyba w wiekszosci nie zmienilo sie od czasow kalifatu ummajadzkiego, gdy wplywy swiata arabskiego siegaly po Polwysep Iberyjski.

Gdy wreszcie trafilismy do naszego iluzorycznego celu, okazalo sie, ze wysilek sie oplacil. Lokal byl niewielki, ale dosyc bogato urzadzony i od razu tchnal orientem. W dwoch pomieszczeniach przy suto zastawionych stolach siedzieli biesadnicy, wsluchujac sie w zawodzacego, arabskiego piesniarza. Po raz kolejny w Syrii mialem wrazenie, ze naprawde zanurzamy sie w kulture arabska –to byl dla mnie jeden z najwiekszych urokow podrozowania po tym kraju.

Nastepnego dnia, jak to w Damaszku, chodzilismy po pokrytych tysiacletnim kurzem zakamarkach miasta, sluchajac zwiazanych z nimi historii, ktore najczesciej dotyczyly czasow biblijnych. I tak na przyklad, poniewaz w meczecie ummajadow podobno znajduje sie glowa Jana Chrzcicela przypomniano nam historie jego sciecia zapisana w ewangelii. Otoz Jan Chrzciciel otwarcie potepial zwiazek pewnej zydowki z Herodotem, owczesnym namiestnikiem rzymskim w Jerozolimie, podobno posuwajac sie nawet do nazwania jej prostytutka. Ta kobieta, o imieniu Herodiada, miala corke, Solome. Pewnego dnia, Herodot poprosil, aby Solome dla niego zatanczyla i bedac pod wrazeniem jej wdziekow zgodzil sie spelnic kazde jej zyczenie. Ta, za namowa matki, poprosila o glowe Jana Chrzciciela, ktora Herodot poslusznie dostarczyl. Pozniej, blizej nam nie znanym sposobem glowa ta musiala jakos trafic do Damaszku.

Dlugi dzien, za doslownie kilka syryjskich funtow, zwienczylismy wizyta w hammamie przy rynku przypraw. Laznie, ktore wybralismy zostaly otwarte przez sultana Noura Al-Dina Al-Shaheeda w 1169 roku.

Podsumowujac, tym razem z Damaszku wywiezlismy sporo ciekawych historii zaslyszanych przy stoliku z kawa, miedzy innymi o pochodzeniu nazwy Gibraltar, albo liczb arabskich. Oprocz tego, opanowalismy zasady Backgamona (najprostsza z trzech wersji) oraz zakupilismy elegancko zdobiona plansze do gry w celu daszej nauki. Te umiejetnosci okazaly sie przydatne juz dzien pozniej, gdy przyszlo nam spedzic kilka godzin w towarzystwie libanskich celnikow (patrz post: Backgamon z celnikami).

Ogolnie, nastroje w ekipie byly bardzo pogodne, czego dobrym przykladem jest ponizsze nagranie –nic dziwnego, wyprawa wreszcie sie rozpoczela.

(text by fl)











December 27, 2008

Tak jest, panie ministrze!

Przy wyjazdach w "ciekawe" regiony swiata zazwyczaj staram sie chociaz pobieznie przejrzec opisy krajow bedacych celem kolejnej podrozy przygotowne przez sekcje konsularne polskiego i brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Oczywiscie, takie dokumenty trzeba czytac z odpowiednim dystansem, aby nie dostac zawalu serca. Oto kilka zdan z dokumentu Foreign and Commonwealth Office dotyczacego Iranu:

There is a general threat from terrorism. Explosions have killed a number of people since 2005. Attacks could be indiscriminate, including in places frequented by expatriate and foreign travellers, and you should remain vigilant.

You should avoid demonstrations and similar large public gatherings, as some may turn violent. If you are planning to travel to Iran you should monitor political developments closely and check this advice regularly.

A series of incidents in recent years have demonstrated that there is a risk of arbitrary arrest and detention by the Iranian authorities. In these and other cases involving foreign nationals, the Iranian authorities do not always fully meet their international consular obligations.

Iran has one of the highest rates of road accidents in the world.
(text by fl)