Ten wpis, to mala lekcja o biurokracji i sluzbach celnych.
Do powyzszego nagrania mozna dodac niewiele. Messieur President przedluzyl waznosc dokumentu, bedacego tymczasowym dowodem rejestracyjnym naszego auta w Libanie, dodajac odreczna adnotacje. Oczywiscie, w znaczenie adnotacji musielismy uwierzyc na slowo, gdyz jak caly dokument byla wykonana w alfabecie arabskim (czyli dla nas sprowadzala sie do smiesznych robaczkow).
Trzy dni pozniej przekraczajac granice Syryjsko-Libanska, odczuwalem duza satysfakcje obserwujac celnikow pokazujacych sobie nawzajem nasze przedluzane i przedluzane dokumenty. Wszyscy powtarzali jednym tchem safir Mehir, safir Mehir. Oczywiscie, safir Mehir to tytul i nazwisko Messieur President (slowo safir bylo juz nam znane, poniewaz w arabskim oznacza ambasadora, ale ewidentnie ten tytul przysluguje rowniez innym grubym ryba). Jak to czesto bywa, liczyl sie tylko podpis. Chlopcy nam zasalutowali i wyjechalismy do Syrii.
Z calego zajscia wnioski sa dwa. Po pierwsze, biurokracja rzadzi przypadek. Po drugie, miejcie pelne kieszenie dla arabskich (i nie tylko) celnikow.
P.S. Do Messieur President w podziekowaniu mamy zamiar wyslac album o Polsce, oczywiscie po francusku.
(text by fl)
December 31, 2008
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment