Showing posts with label polityka-socjologia. Show all posts
Showing posts with label polityka-socjologia. Show all posts

January 31, 2009

Iran wspomina rewolucje

W Iranie rozpoczely sie 10-dniowe obchody 30-tej rocznicy rewolucji Islamskiej swietowanej w dzien powrotu ajatollaha Chomeiniego do kraju w 1979 roku. Z tej okazji, za angielskim serwisem Al Jazeery, publikujemy kilka cytatow z przemowienia prezydenta Ahamdinejada przygotowanego na te wyjatkowa okazje:

"The revolution is lively and alive after 30 years."

"We are still at the beginning of the path and greater changes are ahead. This thunderous revolution will continue until justice is implemented."

Parafrazujac haslo pewnej polsiej gazety: Ahmadinejad krzepi. Ponizej dodaje jeszcze krotki, okolicznosciowy material Al Jazzery na temat rewolucji i kilka naszych zdjec z serii "only in Iran".

(text by fl)



January 16, 2009

Allahu Akbrar, czyli post z meczetami

W trakcie kilku tygodni na Bliskim Wschodzie wizyte w kazdym nowym miejscu zaczynalismy od przechadzki po lokalnym bazarze i spacerze po dziedzincu glownego meczetu.

Oczywiscie, meczety w odroznieniu od kosciolow sa miejscami pelnymi zycia spolecznego. W srodku dnia do meczetu mozna przyjsc aby, z dala od ulicznego zgielku, spokojnie zjesc maly posilek badz tez uciac sobie drzemke w cieniu dawanym przez kruzganki dziedzinca.

Poczatkowo przytloczeni ich wielkoscia i bogata ornamentalistyka do meczetow wchodzilismy ostroznie, bacznie obserwujac miny wszystkich dookola, niepewni co nam wolno, a czego nie powinnismy robic.

Zabawnym zrzadzeniem losu, tuz po chwili, gdy po raz pierwszy przekroczylismy granice Republiki Islamskiej, naszym glownym schronieniem stal sie... meczet. Na terminalu granicznym w Esendere-Sero pojawilismy sie pozno w nocy i, z racji na niepelny komplet dokumentow, zmuszeni bylismy poczekac na szefa miejscowego dzialu celnego, ktory rozpoczynal prace dopiero nastepnego ranka. Na zewnatrz panowal silny mroz, temperatura spadla do okolo minus 20 stopni, wiec na sama mysl o drzemce w aucie czlowieka przeszywaly dreszcze. Na szczescie, w tym momencie, po uprzejmej prosbie abysmy zachowywali sie z szacunkiem, zaproponowano nam nocleg w przygranicznym meczecie. Byl to niewielki pokoj, caly wylozony wykladzina z wzorami wskazujacymi modlacym sie kierunek Mekki, ale posiadal dokladnie cztery grzejniki, po jednym dla kazdego z nas. Ja spalem gleboko do samego rana.

Posumowujac, z czasem do meczetow zaczelismy wchodzic jak do siebie do domu, tylko mechanicznie zdejmujac buty i upewniajac sie, czy aby na pewno nie przechodzimy przez wejscie przeznaczone wylacznie dla kobiet. Acha, no i na dobre wzbogacilismy slownictwo o wyrazy takie jak: minaret, mihrab czy iwan.

(text by fl)











Down with Israel!

W godzinach przedpoludniowych spacerujac w okolicach cytadeli Karima Khana w Shiraz, napotkalismy na gestniejacy tlum. Byl to drugi tydzien atakow izraelskich na cele Hamasu w Gazie i natychmiast stalo sie jasne, ze za chwile rozpocznie sie demonstracja potepiajaca Izrael, jakich w tych dniach bylo mnostwo w swiecie arabskim i nie tylko.

Jak przystalo na rezim od 30 lat zaciekle zwalczajacy Izrael, cala demonstracja byla swietnie zoorganizowana. Byc moze w krotkich urywkach filmowych, jakie z takich wydarzen trafiaja do widzow na calym swiecie, demonstracja sprawiala wrazenie spontanicznego zrywu. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistosci, wszystko bylo skrupulatnie przygotowane i nastepnie odegrane jak doskonale znana wszystkim sztuka.

Na wiecu pojawilo sie okolo 200 osob, a w tlumie latwo mozna bylo rozroznic poszczegolne grupy. W jednym miejscu staly kobiety ubrane w restrykcyjne czadory. Wysoki poziom zoorganizowania tej grupy, ktorego dowodem byla duza liczba solidnych transparentow oraz pokazny zasob ulotek do rozdania, sugerowal, ze panie reprezentowaly jakas konserwatywna organizacje kobiet. Po przeciwnej stronie byla grupa biednie ubranych, brodatych mezczyzn w srednim wieku. Kazdy z nich, wypisz wymaluj, przypominal stereotyp czlonka radykalnej organizacji islamskiej. Wreszcie pod prowizoryczna scena byla grupa kilkunastoletnich dziewczynek, chyba przed chwila przyprowadzonych z jakiejs szkoly muzulmanskiej.

Wiec rozpoczal sie, wedle naszych domyslow, od odczytania klamliwych tekstow z zachodniej prasy. Bylo to dla nas oczywiste, gdyz wsrod potoku slow w farsi, raz na jakis czas pojawiala sie nazwa klamliwego zrodla, na przyklad: The New York Times, albo Chicago Tribune etc. Nastepnie przyszla pora na dluzsza tyrade w farsi, przypuszczalnie glowne, ogniste przemowienie. Oczywiscie, slowa mowcy zostaly przyjete przez tlum z dokladnie kontrolowanym entuzjazmem. Wreszcie, na sygnal zaczelo sie skandownie kilku sloganow, przypuszczalnie tlum krzyczal slynne: Smierc Izrealowi i inne pokrewne hasla. Punktem kulminacyjnym demonstracji bylo spalenie amerykanskiej i izraelskiej flagi. Po dokladnym nakreceniu tego incydentu przez obecne kamery demonstracja sie zakonczyla, a tlum rozproszyl w oka mgnieniu. Wszystko trwalo moze 40 minut, ale jakby ktos pytal, czy byly demonstracje anty-izraelskie w Shiraz, to byly, pewnie jak w kazdym innym iranskim miescie tego dnia.

(text by fl)











January 14, 2009

Kobiece paradoksy w Republice Islamskiej

Dyskryminujacy stosunek konserwatywnych ajatollahow do kobiet powoduje powszechne przeswiadczenie, ze w Iranie kobiety nie maja zadnych praw. W rzeczywistosci sytuacja kobiet w Republice Islamskiej jest zdecydowanie bardziej korzystna niz w wielu innych czesciach swiata muzulmanskiego. Na przyklad, jeszcze przed rewolucja islamska kobiety w Iranie otrzymaly prawo glosu (inna sprawa, ze wybory pozostawiaja sporo do zyczenia), podczas gdy w Arabii Saudyjskiej walka o takie prawa nawet sie jeszcze nie zaczela. Oprocz tego, Iranki moga sie ubiegac o wysokie stanowiska w administracji panstwowej (i robia to z powodzeniem) oraz stanowia wiekszosc wsrod studentow co roku konczacych nauke na krajowych uczelniach.

Oczywiscie, z drugiej strony, istnieje grupa regulacji prawnych opartych czesciowo na dogmatach religii, ktore dyskryminuja kobiety, badz nakladaja na nie uciazliwe restrykcje. Pomijajac nakaz przestrzegania zasad ubioru muzulmanskiego oznaczajacy, iz kazda kobieta musi nieustannie miec na sobie kilka metrow kwadratownych materialu, kobiety dyskryminowane sa, na przyklad, w salach sadowych badz w przypadku rozwodow. Zgodnie z kodeksem szarjatu glos mezczyzny w sadzie jest wart tyle co glos dwoch kobiet. Iranki moga zadac rozwodu jedynie w bardzo specyficznych okolicznosciach, a w przypadku rozpadu malzenstwa traca prawa do opieki nad wszystkimi dziecmi powyzej 7-ego roku zycia. Podsumowujac, swiat kobiet w Republice Islamskiej jest pelen paradoksow.

Nasze doswiadczenia z Irankami w trakcie podrozy byly bardzo ograniczone, ale zabawne. Oficjalnie prawo muzulmanskie nakazuje kobietom zakrywanie wszystkich kuszacych czesci ciala oraz spuszczanie wzroku, przy spotkaniach z mezczyznami. Rezultat jest oczywiscie przeciwny. Praktycznie z kazda ladna dziewczyna mozna nawiazac dluzszy, intensywny kontakt wzrokowy, ktory zazwyczaj konczy sie usmiechem, rumiencem, badz ogolnym poruszeniem. Ku mojemu zaskoczeniu, i chociaz naprawrde w Europie to mi sie nie zdarza, zostalem w Iranie kilka razy zaczepiony na ulicy przez dziewczyny okryte czadorami. Na Kubie, czy w Brazylii to rozumiem, ale w Iranie!

(text by fl)









January 12, 2009

Spanie przy betoniarce

Osoby pamietajace czasy sprzed rewolucji islamskiej stanowia w Iranie zdecydowana mniejszosc. Ponad 70% spoleczenstwa to ludzie mlodzi, nie majacy jeszcze 30 lat, ktorzy cale swoje zycie byli poddawani indoktrynacji przez iranskie media oraz w panstwowym systemie szkolnictwa. Ponizej, za Nasrin Alavi* cytuje fragment iranskiego bloga (rowniez zamieszczonego na bolggerze) chyba dobrze oddajacy wplyw nieustannej propoagandy na mlodsze pokolenia iranczykow, czasami nazywanymi „Dziecmi Rewolucji”:

8 August 2002

The other day I saw a construction worker fast asleep next to a cement mixer; he appeared to have developed a deaf ear to all that noise. After so many years of being bombarded with religious facts you just stop hearing them.
Source: http://lbahram.blogspot.com
*Nasrin Alavi, “We are Iran” (Portobello Books, 2005)

(text by fl)





January 10, 2009

Szpiegowska nora wielkiego szatana

Wtargniecie studentow iranskich na teren ambasady amerykanskiej w 1979 roku bylo punktem kulminacyjnym napietych stosunkow Iranu i USA w ciagu ostatnich 30 lat. Jednak zamiast historii, postanowilem poswiecic ten wpis obecnym wydarzeniom. Ponizej, zalaczam fragment listu gratulacyjnego, ktory prezydent Ahmedinejad wyslal do Baracka Obamy (tlumaczenie za Washington Post) oraz rysunek satyryczny dotyczacy nowej polityki amerykanskiej wzgledem Iranu (The Economist).

In the name of God, the Compassionate, the Merciful

Mr. Barack Obama

I congratulate you on having gained the majority of the votes of those who took part in the election. As you know, the chances that God gives to his subjects pass swiftly. They can be used for the perfection of humanity and to the benefit of nations or, God forbid, to the detriment of nations...

...the nations of the world expect an end to policies based on warmongering, invasion, bullying, trickery, the humiliation of other countries by the imposition of biased and unfair requirements, and a diplomatic approach that has bred hatred for America's leaders and undermined respect for its people. They want to see actions based on justice, respect for the rights of human beings and nations, friendship and non-intervention in the affairs of others...

In the sensitive Middle East region, in particular, the expectation is that the unjust actions of the past 60 years will give way to a policy encouraging full rights for all nations, especially the oppressed nations of Palestine, Iraq and Afghanistan.

The great civilization-building and justice-seeking nation of Iran would welcome major, fair and real changes, in policies and actions, especially in this region.

If steps are taken in the path of righteousness, toward the goal of carrying out the teachings of the holy prophets, it is hoped that almighty God will help and that the enormous damage done in the past will be somewhat diminished.

I ask the high God to grant ... rulers and officials the ability to learn from the past and to use every chance to serve, to spread love and kindness, to eradicate oppression, to do justice and to follow the holy guidelines.

Mahmoud Ahmadiniejad
(text by fl)





January 9, 2009

Esencja szyickiej religijnosci

Jednym z najwazniejszych swiat religijnych w kalendarzu szyickim jest Ashura, dzien upamnietniajacy meczenska smierc Husseina w bitwie pod Karbala. Z racji na wyjatkowy przebieg tych uroczystoci, kiedy to wierni maszerujac w pochodach zalobnych biczuja sie do krwi, zdjecia z tego wydarzenia czesto pojawiaja sie w swiatowych mediach. W Iranie, dzien ten jest swietem narodowym, wolnym od pracy, a wedlug wielu osob obchody Ashury swietnie wpisuja sie w mentalnosci i kulture perska.

Niestety za sprawa problemow z samochodem dzien Ashury, zamiast w Iranie, spedzilismy na bezdrozach tureckiego Kurdystanu. Kiedy wreszcie dotarlismy do Republiki Islamskiej przekonani, iz wszystkie ciekawe obchody religijne nas ominely, przypadkiem na bazarze teheranskim natrafilismy na marsze zalobne upamietniajace smierc Husseina. Jak sie pozniej okazalo, dzien Ashury jest jedynie kulminacja calego miesiaca wydarzen religijnych zwiazanych z bitwa pod Karbala.

Przez glowny pasaz na bazarze Teheranskim przechodzily kolejno grupy wiernych, prawdopodobnie zwiazane z roznymi meczetami, powtarzajac ten sam rytual. Na poczatku, osoba przewodzaca uroczystosci zawodzacym glosem opowiadala meczenska historie Husseina. Mowca regularnie przerywal, aby tlum mogl dac glosny wyraz swojemu zalowi. Czasami, w dramatycznych momentach historii, sam zanosil sie placzem. W ten oto sposob, uwaznie wsluchujac sie w historie meczenstwa i szlochajac na przemian tlum stopniowo wchodzil w trans. Na tym etapie, wszyscy mieli skupione, przepelnione smutkiem twarze, a wiekszosc osob lzy w oczach.
W pewnym momencie, jak gdyby przelala sie ostatnia kropla goryczy, w rytm okrzykow upamietniajacych smierc Husseina zgodnie z dokladnie wszystkim znanym ukladem tlum zaczynal bic sie w piersi i powoli przesuwac na przod. Po pietnastu minutach w tym samym miejscu pojawiala sie kolejna grupa zaczynajaca rytual od poczatku.

Calosci towarzyszyla specjalna, swiateczna atmosfera. Wszystkie sklepiki i stragany byly zamkniete, ale przy pasazu mozna bylo sie zaopatrzyc w filizanke herbaty, badz jakas mala przekaske. W okolicach glownego meczetu rozdawano jedzenie. Byly ziemniani, koresh z ryzem, a nawet banany. Dobrze sie zlozylo, gdyz nic nie jedlismy przez caly dzien, chociaz obserwujac uroczystosci nikt nie smial narzekac na glod.

(text by fl)






























January 8, 2009

Wszystkie drogi prowadza do Teheranu

Czas w Kurdystanie odgrywa role drugoplanowa, ale po wydostaniu sie ze wschodniej Turcji chcielismy nadrobic chociaz czesc strat wzgledem naszego oryginalnego planu wyprawy, ktory i tak byl juz kompletna abstrakcja. Niestety bilety lotnicze relacji Orumiyeh - Teheran, po 35 dolarow za sztuke, rozeszly sie jak cieple buleczki i pozostal nam transport ladowy. Sluchajac naganiaczy na dworcu autobusowym w Orumieh, mozna bylo odniesc wrazenie, ze wszystkie drogi prowadza do Teheranu.



Jeszcze w trakcie pertraktacji z obsluga naziemna lotniska, Bela zapoznal Amira, liberalnego (jak chyba każdy student) studenta architektury, ktory wprowadzil nas w szczegoly tej drugiej, "ciemnej" (jasnej) strony Iranu. Juz podczas wspolnego posilku z nim i jego ojcem ujawnil sie ich prawdziwy stosunek do rezimu. Ojciec opowiadal z blyskiem w oku o swojej winnicy (w kraju, gdzie za posiadanie alkoholu grozi wiezienie i grzywny), a Amir na pytanie Bartka czy na wszystkich banknotach znajduje sie podobizna Khomeiniego odpowiedzial, ze skoro udalo mu sie w 10 lat zrujnowac caly kraj, to chyba na to zasluzyl.

W trakcie podrozy doszly tez historie, o paleniu trawy, przekupywaniu policji i zaciąganiu Iranek do lozka, co pozwolilo nam juz w ciagu pierwszych godzin pobytu wykrystalizowac swoje poglady co do realnego modus operandi calego narodu.

Nie tylko spotkalismy ciekawych ludzi, ale takze posmakowalismy chyba najlepszych kebabow w calej podrozy sowicie zakrapianych Ajranem, lokalna odmiana kefiru. Na zdjeciu Papa w kaszkiecie i Amir-podrywacz.

(text by Pablo & fl)

December 31, 2008

Demonstration Tourism

Nasza wyprawa na Bliski Wschod i do Iranu rozpoczela sie 27 wrzesnia. Dokladnie tego samego dnia Izrael rozpoczal operacje wojskowa przeciwko Hamasowi w Strefie Gazy. W ten sposob konflikt palenstynsko-zydowski, ktory tak czy siak bylby w tle naszego wyjazdu, stal sie jednym z jego glownych watkow.

Protestow anty-izrealskich moglismy sie spodziewac na calej dlugosci naszej trasy i takie napotkalismy zarowno w Damaszku jak i w Iranie (patrz post: Down with Isreal), ale w Libanie istnialy realne szanse, ze bedzie sie dzialo zdecydowanie wiecej. W tych okolicznosciach postanowilismy sledzic rozwoj sytuacji nie tylko na ekranie telewizora, ale rowniez w miare mozliwosci byc na miejscu wydarzen. W tym celu zaczelismy wnikliwie analizowac lokalna prase oraz szukac najlepszego zrodla informacji dotyczacego dzialan Hezbollahu.

W ciagu kilku minut pracy z wyszukiwarka trafilismy na oficjalna strone islamskiej partyzantki w Libanie (Islamic Resistance in Lebanon –Official Website). Ociekajacy krwia baner z napisem Gaza, zdjecia mudzahedinow z recznymi wyrzutniami rakiet oraz fotografie ajatollahow nie pozostawialy watpliwosci, ze trafilismy pod wlasciwy adres. Co wiecej, strona oferowala mozliwosc dopisania sie do listy mailingowej w celu otrzymywania najswiezszych informacji z roznych kategorii. Wsrod dostepnych do wyboru opcji mozna bylo znalezc: General Activities, Meetings, Statements, ale rowniez: Hostages, Martyrs, Resistance Operations czy Terrorism. Nie zmyslam, strona jest tutaj.

Nasze dzialania zabraly nas w kilka miejsc. Najpierw udalismy sie pod ambasade egispka, uznajac to miejsce za najbardziej prawdopodobny punkt zapalny (Egipt zamknal przejscie graniczne z Gaza utrudniajac dostarczanie pomocy humanitarnej do strefy konfliktu). Ewidentnie dobrze ocenilismy sytuacje, gdyz cala okolica ambasady egispskiej byla otoczona drutami kolczastymi i pilnowana przez wojsko, ale duzych demonstracji nie bylo.

Nastepnie odwiedzilismy dzielnice Bejrutu kontrolowane przez Hezbollah. Obejrzelismy zbombardowane w 2006 roku przez lotnictwo izraelskie budynki, ale od czasu ogromnej demonstracji sprzed dwoch dni tutaj tez nic sie nie dzialo. Co ciekawe, w tych miejscach nie wolno robic zdjec, gdyz czlonkowie Hezbollahu komunikuja sie ze soba za pomoca sekretnych, ale publicznie wywieszanych znakow.

Wreszcie, na koniec dnia udalo nam sie namierzyc maly protest organizacji lewackich. Grupa okolo 50 osob, glownie studentow, rozbila male miasteczko pod budynkiem, gdzie znajdowalo sie lokalne biuro ONZu. Oczywiscie, planowali tam zostac do konca izraelskiej interwencji w Strefie Gazy. My ogrzalismy sie troche przy rozpalonym ognisku i postanowilismy wrocic do hotelu, trzeba bylo ulozyc plan na wieczor. :)

(text by fl)