Showing posts with label miejsca. Show all posts
Showing posts with label miejsca. Show all posts

January 16, 2009

Zatoka Perska jak Pucka

Po dniach spedzonych w 20-stopniowych mrozach i sniegu przyszedl czas na plaze. Jednak jakbysmy nie wymarzli dostatecznie wczesniej, ostatni odcinek podrozy nad Zatoke Perska przyszlo nam spedzic w autobusie z niedzialajacym ogrzewaniem. Nocna, blisko 10-godzinna podroz z Esfahanu do Bander Abbas w temperaturze pewnie okolo 2-3 stopni spedzilem ubrany we wszystkie polary, kurtke oraz czapke –nie wiem jakim cudem zasnalem. Niewazne, wreszcie bylismy nad Zatoka Perska.

Ograniczeni czasem oraz szukajac dobrego miejsca do nurkowania, zdecydowalismy sie pojechac na wyspe Qeshm. Po czesci swiadomie zrezygnowalismy z odwiedzenia slynniejszych kurortow iranskich, po czesci nie mielismy wyboru. Wyspa Qeshm okazala sie oaza idealnego, niczym niezmaconego spokoju. Pomimo znacznej liczby turystow, glownie wieloosobowych rodzin, za sprawa restrykcji dotyczacych zachowan w miejscach publicznych oraz blizej nam nie znanych zawilosci kultury perskiej mozna bylo odniesc wrazenie, ze jest sie samemu na wyspie. Na przyklad, Iranczycy w wiekszosci spedzali caly dzien na pikniku w znacznej odleglosci od morza, pozostawiajac cala plaze nam, jedynym turystom z zachodu. Podsumowujac, wyspa Qeshm byla idealnym miejscem do medytacji badz drobiazgowego przemyslenia wlasnego zycia.

Oczywiscie, dzien spokoju szybko zapelnilismy zajeciami, a dokladnie wykonalismy dwa nurkowania w Zatoce Perskiej. Pierwszy raz, dla samego doswiadczenia, zeszlismy pod wode w czerwonej lawicy (red tide). Szybko stalo sie jasne, dlaczego w takich warunkach sie nie nurkuje. Widocznosc momentami byla gorsza niz w zatoce Puckiej i nie sposob bylo odczytac wskazan wlasnego glebokosciomierza. Mozna powiedziec, ze w srodku dnia zaliczylismy nocne nurkowanie. Drugi raz, juz na dluzej, zanurkowalismy na rafie koralowej. Przejrzystosc wody oraz bogactwo zycia podwodnego nie zachwycalo (patrz wideo), ale zanurkowalismy rowniez po to aby postawic kropke nad i w naszej iranskiej podrozy. Zjechalismy Iran z polnocy na poludnie i ze wschodu na zachod. Jezdzilismy na nartach na wysokosci 3500 m. n.p.m. oraz zanurkowalismy na glebokosc okolo 25 metrow.

(text by fl)









Allahu Akbrar, czyli post z meczetami

W trakcie kilku tygodni na Bliskim Wschodzie wizyte w kazdym nowym miejscu zaczynalismy od przechadzki po lokalnym bazarze i spacerze po dziedzincu glownego meczetu.

Oczywiscie, meczety w odroznieniu od kosciolow sa miejscami pelnymi zycia spolecznego. W srodku dnia do meczetu mozna przyjsc aby, z dala od ulicznego zgielku, spokojnie zjesc maly posilek badz tez uciac sobie drzemke w cieniu dawanym przez kruzganki dziedzinca.

Poczatkowo przytloczeni ich wielkoscia i bogata ornamentalistyka do meczetow wchodzilismy ostroznie, bacznie obserwujac miny wszystkich dookola, niepewni co nam wolno, a czego nie powinnismy robic.

Zabawnym zrzadzeniem losu, tuz po chwili, gdy po raz pierwszy przekroczylismy granice Republiki Islamskiej, naszym glownym schronieniem stal sie... meczet. Na terminalu granicznym w Esendere-Sero pojawilismy sie pozno w nocy i, z racji na niepelny komplet dokumentow, zmuszeni bylismy poczekac na szefa miejscowego dzialu celnego, ktory rozpoczynal prace dopiero nastepnego ranka. Na zewnatrz panowal silny mroz, temperatura spadla do okolo minus 20 stopni, wiec na sama mysl o drzemce w aucie czlowieka przeszywaly dreszcze. Na szczescie, w tym momencie, po uprzejmej prosbie abysmy zachowywali sie z szacunkiem, zaproponowano nam nocleg w przygranicznym meczecie. Byl to niewielki pokoj, caly wylozony wykladzina z wzorami wskazujacymi modlacym sie kierunek Mekki, ale posiadal dokladnie cztery grzejniki, po jednym dla kazdego z nas. Ja spalem gleboko do samego rana.

Posumowujac, z czasem do meczetow zaczelismy wchodzic jak do siebie do domu, tylko mechanicznie zdejmujac buty i upewniajac sie, czy aby na pewno nie przechodzimy przez wejscie przeznaczone wylacznie dla kobiet. Acha, no i na dobre wzbogacilismy slownictwo o wyrazy takie jak: minaret, mihrab czy iwan.

(text by fl)











Serce starozytnej Persji

Planujac wypawe do Iranu, a dokladnie podejmujac decyzje jak daleko na poludnie kraju chcemy pojechac, potraktowalismy Persopolis priorytetowo. Jednak opuszczajac ruiny dawnej stolicy Persji, bylismy troche rozczarowani. Po raz kolejny okazalo sie, ze sama podroz jest czesto duzo wazniejsza od celu.

Historia imperium perskiego, ktore stalo sie swiatowa potega w VI w.p.n.e. w rownej mierze dzieki bardzo skutecznej dyplomacji jak i sile militarnej, jest niesamowita. Jeszcze bardziej niesamowita jest kultura i tozsamosc perska, z ktora dzisiejsi Iranczycy tak mocno sie identyfikuja. Moim zdaniem w porownaniu z wyzej wymienionymi rzeczami ruiny dawnej stolicy Persji, chociaz sa uznawane za jeden z najwiekszych zabytkow Iranu, robia duzo mniejsze wrazenie. Chociaz w tym miejscu musze dodac, ze nie jestesm fascynatem ani historii starozytnej, ani historii sztuki, ani archeologii.

Kilkakrotnie spotkalismy sie z opinia, ze ruiny rzymskie w Palmirze, ktore sa jedna z glownych atrakcji turystycznych Syrii robia duzo wieksze wrazenie niz Persopolis. W pelni podpisujemy sie pod tym stwierdzeniem.

(text by fl)





January 15, 2009

Esfahan jest polowa swiata

Podobno w szesnastym wieku, gdy Esfahan byl stolica Persji wladanej przez szachow z dynastii Safavidow czesto powtarzano nastepujacy pol-rym: „Esfahan nesf-e jahan” (Esfahan jest polowa swiata). W tym okresie w Esfahanie zaprojektowano, Imam Square –drugi najwiekszy plac na swiecie (po placu Tiananmen) oraz wiekszosc otaczajacych go budowli. Do dzisiaj meczety znajdujace sie w okolicach placu oraz zabudowania rozleglego bazaru zapewne naleza do najbardziej imponujacych kolekcji zabudowan w swiecie islamskim.

Oczywiscie, dawny blask Imam Square z biegiem lat zdecydowanie przygasl, jakby uszla z niego czesc zycia. Siedzac o zachodzie slonca w kawiarni z widokiem na plac i pijac herbate o z dzbanuszka ozdobionego podobizna Abbasa I (najslynniejszego szacha wladajacego z Esfahanu), zastanawialismy sie jakby to miejsce wygladalo w innych realiach ekonomicznych i politycznych. Czesc statystyk ekonomicznych Iranu wyglada bardzo rozsadnie, na przyklad, zaledwie 10% spoleczenstwa zyje ponizej progu ubostwa, ale miedzynarodowe sankcje i pozostawiajaca wiele do zyczenia polityka wewnetrzna zrobily swoje. W rezultacie, podczas kiedy bogate w rope malenkie emiraty arabskie na potege angazuja sie w megalomanskie projekty, w kraju posiadajacym drugie najwieksze na swiecie zloza ropy, prawdziwe klejnoty kultury i historii islamskiej pokrywa coraz wieksza warstwa kurzu.

Po zaliczeniu zabytkow w centrum Esfahanu udalismy sie na zasluzony odpoczynek nad rzeke Zayandeh. Pomiedzy najbardziej malowniczymi, 16-wiecznymi mostami na obu brzegach rzeki znajduje sie starannie utrzymany pas zieleni. Na trawnikach i drozkach wszedzie bylo mnostwo par przechadzajacych sie spacerowym krokiem, a czasem nawet trzymajacych sie za reke. Chociaz nikt sie publicznie nie calowal, cale to miejsce emanowalo zaskakujaca normalnoscia jak na kraj, w ktorym panuja wyjatkowo rugorystyczne restrykcje moralne. Przeciez zycie musi sie jakos toczyc.

(text by fl)





January 14, 2009

Snow in the desert

Kazdy, raz na jakis czas, ma wielka ochote znalezc sie na zupelnym odludziu, w kompletnej gluszy. Podrozowanie przez pustkowia wywoluje u mnie cicha zadume o wszystkim i niczym. Paradoksalnie, przygladanie sie nieprzebytym, dramatycznym krajobrazom napelnia mnie spokojem. Dlatego tez bylem wyjatkowo podekscytowany, gdy rano wyjezdzalismy z Yazdu, aby spedzic caly dzien krazac po okolicznej pustyni.

Ku mojemu zaskoczeniu duze polacie pustyni Desht-e Lut tego dnia byly pokryte sniegiem, ktory nadawal otaczajacej nas scenerii jeszcze bardziej majestatyczny charakter. Na drodze czesto zakladlismy nowy slad w swiezych opadach sniegu, na horyzonice widnialy imponujace gory Zagros, a ja wspolnie z australijskim fotografem, ktory dolaczyl do nas na te wycieczke, z duza uwaga obserwowalem krajobraz, szukajac tego idealnego miejsca na zdjecie.

Miedzy innymi, tego dnia odwiedzilismy jedno z najwazniejszych miejsc pielgrzymek w religii zoroastrianskiej, miejscowosc Chak Chak. Okazalo sie, ze jest to niewielka osada polozona na stromym stoku wzgorza w nadzwyczajnym otoczeniu z zapierajacymi dech widokami. O tej porze roku miejscowosc byla zupelnia opuszczona, za wyjatkiem Shapura –straznika lokalnej swiatyni ognia. Zgodnie z naukami Zoroastra czczone powinny byc wszystkie zrodla swiatla. Poniewaz w przeszlosci jedynym zrodlem swiatla kontrolowanym przez czlowieka byl ogien, wiekszosc najwazniejszych swiatyn zoroastrianskich to miejsca gdzie od wiekow nieustannie podtrzymywany jest ogien. Odnioslem wrazenie, iz swiatynia ognia w dziwny, metafizyczny sposob pasowala do tego miejsca. Niestety, cala wizyta w Chak Chak uzmyslowila nam marginalizacje zoroastrianizmu w dzisiejszym Iranie, ktory wedle roznych szacunkow nadal posiada okolo 20,000 wyznawcow.

Tego dnia na drodze spotkala nas jeszcze jedna nietypowa sytuacja. Otoz za ktoryms z zakretow zobaczylismy lezace na dachu auto osobowe. Jak sie po chwili okazalo, samochod musial zsunac sie z drogi i kilkakrotnie przekoziolkowac doslownie kilka minut przed naszym przyjazdem. Autem tym podrozowalo czterech Iranczykow, ktorym chyba tylko cudem zupelnie nic sie nie stalo. Ku naszemu zaskoczeniu, po krotkiej rozmowie, poszkodowani poprosili nas o pomoc w ponownym postawieniu auta na kola. Samochod mial silnik dieslowy, wiec nie istniala grozba wybuchu i pomimo potencjalnego uszkodzenia nadwozia przy ponownym odwracaniu auta bez odpowiedniego sprzetu, zdecydowalismy sie pomoc. Przed wyjazdem do Iranu wielokrotnie slyszelismy, iz kraj ten jest wyjatkowo niebezpieczny jesli chodzi o liczbe wypadkow samochodowych. W zwiazku z tym, nalezy uznac za zrozumiale, albo i naturalne, ze w trakcie krotkiej wizyty w tym kraju odwrocilismy na kola jakies auto, ktore przed chwila dachowalo.

(text by fl)





January 13, 2009

Pustynne miasto z Jedwabnego Szlaku

W ramach swojego wielkiego programu modernizacyjnego ostatni szach kazal zbudowac linie kolejowa z Teheranu do Yazd i dalej do portu Bander Abbas nad Zatoka Perska. Korzystajac z oswieconej polityki Mohammeda Rezy Pahlavi, z Teheranu do Yazd udalismy sie kuszetka, docierajac na miejsce niedlugo po swicie.

Nieoczekiwanie, i pomimo zobaczenia kilku monumentalnych zabytkow, z wszystkich miejsc w Iranie najbardziej w pamiec zapadl mi Yazd. W tej niewielkiej, polozonej na skraju pustyni miejscowosci od pierwszej chwili czuc historie, nie poglos jakis wielkich wydarzen, tylko dlugowiecznosc wszystkich zabudowan i miasta.

Yazd, polozony na Jedwabnym Szlaku, swoje zlote lata zawdziecza rozkwitowi handlu na tej starozytnej trasie. Od tamtych odleglych czasow rozwoj wydarzen gospodarczych i politycznych pozostawil Yazd na uboczu, a miasto zmienilo sie w niewielkim stopniu. Chodzac po centrum miasta latwo oczami wyobrazni zobaczyc karawany i kupcow oraz samego Marco Polo, ktory podobno bardzo pochlebnie wyrazal sie o Yazdzie, zalatwiajacych swoje interesy na miejscowych placach w trakcie krotkiego postoju.

Jak przystalo na pustynna oaze dominuje niska zabudowa, a wiekszosc budynkow jest jednolitego, piaskowego koloru. Scisle centrum starego miasta to labirynt, nieprzeniknionych, wijacych sie we wszystkie strony, dzisiaj w wiekszosci zupelnie opustoszalych uliczek. Jedyna metoda na zwiedzenie tego miejsca jest puszczenie wodzy wyobrazni, nieustanne bladzenie i raz na jakis czas wspinanie sie na dachy, z ktorych ujrzec mozna panorame miasta z lasem badgirow (naturalnych kominow wentylacyjnych) na wszystkich budynkach.

Zauroczeni atmosfera tego miejsca przedluzylismy nasz pobyt w okolicach Yazdu o kolejny dzien, tym samym napinajac nasz dalszy harmonogram do granic mozliwosci. Na pewno bylo warto; teraz trzeba pamietac, zeby tam jeszcze kiedys wrocic.

(text by fl)





January 11, 2009

Skiing trip to the 60s

Na poludnie od Teheranu rozciaga sie pustynia, wiec nie wszyscy zdaja sobie sprawe, ze niecale dwie godziny drogi na polnoc, w gorach Albroz, mozna dobrze pojezdzic na nartach. Na nasza decyzje o udaniu sie do jednego z iranskich kurortow narciarskich zlozyla sie chec oddania sie bialemu szalenstwu, jak rowniez komentarz w naszym przewodniku opisujacy Dizin i Shemshak jako jedne z najbardziej liberalnych miejsc w Republice Islamskiej.

Wypad na narty okazal sie prawdziwa podroza w czasie. Na miejscu panowala atmosfera niczym z lat 60-tych. Infrastruktura narciarska w Iranie w wiekszosci pamieta jeszcze czasy ostatniego szacha i tak, na przyklad, glownymi wyciagami w Dizin sa przynajmniej 40-letnie gondle, ktore wygladaja jak stare, czerwone puszki i na pierwszy rzut oka troche strach nimi jezdzic. Oczywiscie, gondole trzeba zamykac samemu od srodka, ale poniewaz sa tak male, ze snowbordy ledwo do nich wchodza, najczesciej zostawia sie je uchylone, pozwalajac desce wystawac przez szpary.

W kazdym wagoniku znajduje sie tabliczka przypominajaca o tym, ze na stoku obowiazuje stroj muzulmanski. Jednak na nartach mezczyzni tez sa najczesciej zakutani w czapki i gogle, wiec pomimo ograniczen formalnie obowiazujacych tylko kobiety mozna odniesc wrazenie, ze w kurorcie panuje rownouprawnienie plci.

Starym wyciagom w wiekszosci towarzysza stare, nieprofilowane narty. Tylko nieliczni szczesciarze, a raczej najbogatsi mieszkancy Teheranu, ktorzy szlify narciarskie zdobywali gdzies w Europie, moga sie pochwalic para nart carvingowych.

Na zachodznie na rowni z infrastruktura narciarska wazna jest oferta rozrywkowa kurortu zbiorczo pojmowana jako apres-ski. Niestety w Dizin apres-ski ogranicza sie do herbaty z mieta i cichej muzyki instrumentalnej w tle.

(text by fl)

January 10, 2009

Szpiegowska nora wielkiego szatana

Wtargniecie studentow iranskich na teren ambasady amerykanskiej w 1979 roku bylo punktem kulminacyjnym napietych stosunkow Iranu i USA w ciagu ostatnich 30 lat. Jednak zamiast historii, postanowilem poswiecic ten wpis obecnym wydarzeniom. Ponizej, zalaczam fragment listu gratulacyjnego, ktory prezydent Ahmedinejad wyslal do Baracka Obamy (tlumaczenie za Washington Post) oraz rysunek satyryczny dotyczacy nowej polityki amerykanskiej wzgledem Iranu (The Economist).

In the name of God, the Compassionate, the Merciful

Mr. Barack Obama

I congratulate you on having gained the majority of the votes of those who took part in the election. As you know, the chances that God gives to his subjects pass swiftly. They can be used for the perfection of humanity and to the benefit of nations or, God forbid, to the detriment of nations...

...the nations of the world expect an end to policies based on warmongering, invasion, bullying, trickery, the humiliation of other countries by the imposition of biased and unfair requirements, and a diplomatic approach that has bred hatred for America's leaders and undermined respect for its people. They want to see actions based on justice, respect for the rights of human beings and nations, friendship and non-intervention in the affairs of others...

In the sensitive Middle East region, in particular, the expectation is that the unjust actions of the past 60 years will give way to a policy encouraging full rights for all nations, especially the oppressed nations of Palestine, Iraq and Afghanistan.

The great civilization-building and justice-seeking nation of Iran would welcome major, fair and real changes, in policies and actions, especially in this region.

If steps are taken in the path of righteousness, toward the goal of carrying out the teachings of the holy prophets, it is hoped that almighty God will help and that the enormous damage done in the past will be somewhat diminished.

I ask the high God to grant ... rulers and officials the ability to learn from the past and to use every chance to serve, to spread love and kindness, to eradicate oppression, to do justice and to follow the holy guidelines.

Mahmoud Ahmadiniejad
(text by fl)





January 6, 2009

Zagubieni w Kurdystanie

Yuksekova- miasto, wies, oaza, baza - trudno opisac status tego dziwnego miejsca, ktore tylko i wylacznie dzieki czystemu przypadkowi stalo sie naszym schronieniem w czasie ostatniej podrozy.

U podnoza bezkresnych gor, otoczona pustka, chwilowo wypelniona sniegiem i tureckimi oddzialami w amerykanskich mundurach, znajduje sie przerosnieta wioska gdzie, co jakis czas brakuje pradu. Blokowiska, mieszaja sie z wiejskimi domkami, a sklepy z przypadkowymi stoiskami.

Tu Vodaphone, tam ognisko palone przez wlascicieli warzywniaka, wszystko jakies takie niestale. Ludzie tez pograzeni w zadumie, a moze marazmie, powtarzaja codziennosc, odnajdujac sie w tym balaganie. Spedzilismy tam bite 3 dni i 3 noce, lokujac sie w Hotelu 2000 przy glownej ulicy handlowej miasta.

Co wieczor raczylismy sie Efezem, w rozowym barze, gdzie tych samych 8 gosci sluchalo przepieknych, przepelnionych samotnoscia i nostalgia piosenek wykonywanych przez lokalnego barda (nagranie ponizej).



Cale dnie u mechanika na 20-stopniowym mrozie nauczyly nas co nieco o ukladzie paliwowym Land Rovera, a wizyty w barze kilku slow po kurdyjsku.

Przygoda jak kazda inna zaczela sie i skonczyla w przypadkowy sposob - rozpoczela o 2 w nocy na iranskiej granicy, skonczyla o 2 w nocy 4 dni pozniej pijac whiskey na lawecie (patrz post: whiskey na lawecie). Jednak pamiec pozostanie, przynajmniej po 4 dniach nauczylismy sie poprawnej pisowni tego fatamorganicznego miejsca.

(text by Pablo)











January 2, 2009

Alleppo - Bliski Wschod jak z encyklopedii

Suq to serce kazdego arabskiego miasta - w Alleppo to serce bije mocniej niz w innych miejscach na Bliskim Wschodzie. Jest to serce piekne, ciezkie i witalne. Od 5 letniego chlopca z wozkiem z owocami, do 80-letniego staruszka leniwie pykajacego shishe, kazdy mieszkaniec tego prastarego miasta tworzy niepowtarzalna atmosfere tego mitycznego miejsca. Ciemne, wilgotne i niewzruszone mury bazaru, ktory niczym piekny dywan perski, rozposciera sie przed wejsciem do majestatycznej twierdzy, chronia w swych czelusciach handlarzy, zakochanych, zlodzieji i duchownych. Alleppo to bezwatpienia kwintesencja Bliskiego Wschodu.

(text by Pablo)









Kierunek: Iran

Kilka pierwszych dni na Bliskim Wschodzie uplynelo nam w milej atmosferze, ale 1 stycznia wieczorem wszyscy byli podekscytowani: przyszedl czas na wlasciwa czesc wyprawy. O wschodzie 2 stycznia planowalismy wyjechac do Iranu. Belagio, nasz glowny kierowca-terminator poszedl spac przed podroza, a my zabralismy sie za przepakowywanie i przygotowywanie auta do wyjazdu na wewnetrznym dziedzincu naszego hotelu. Okolo 4 rano wszystko bylo gotowe, a my udalismy sie z ostatnia wizyta do naszych znajomych sprzedajacych kebaby i sujuki na Rue Bliss w okolicach American University of Beirut. Nasz plan zakladal przejazd non-stop z Bejrutu do Esfahanu w czasie okolo 70 godzin. Jak sie pozniej okazalo, zycie mialo dla nas inny plan i zamiast 5 stycznia do dawnej stolicy szachow dotarlismy dopiero 14 stycznia.

(text by fl)


View Larger Map

December 29, 2008

Oblicza Bejrutu

Bejrut zajmuje specjalne miejsce w sercu kazdego Libanczyka i na pewno ma wyjatkowy statut w swiecie arabskim. Cokolwiek by o nim nie napisac, bedzie to niepelny obraz, ale zacznijmy od poczatku.

Bejrut jest miejscem gdzie na codzien mieszaja sie rozne kultury, przede wszystkim europejsko-chrzescijanska z arabsko-muzulmanska (chociaz to duze uproszczenie), a na jego obecny ksztalt ogromny wplyw miala trudna wspolczesna historia (czytaj 15 lat wojny domowej).

Dzisiaj stolica Libanu to inspirujace kosmopolityzmem miasto dwoch swiatow, ktore nieustannie nawzajem sie przenikaja i lacza tworzac kolejne, bardzo rozne, a czesto wrecz surrealistyczne oblicza Bejrutu. Biednemu turyscie, ktory w tym wszystkim probuje sie polapac, caly czas brakuje wiedzy z zakresu jakiejs kultury, albo historii, aby to wszystko zrozumiec.

W Bejrucie zatem mamy dzielnice miejscami przypominajace Bruksele, albo inne poukladane europejskie miasto, pelne kawiarni, antykwariatow oraz studentow uczacych sie na najbardziej renomowanych uczelniach w swiecie arabskim. Po drugiej stronie centrum mamy konserwatywne, biedne dzielnice palestynskich uchodzcow, gdzie latwo znalezc portrety wszystkich przywodcow Hezbollahu, albo budynki zniszczone w trakcie ostatnich izraelskich bombardowan. Z kolei w centrum miasta dominuja swiezo odbudowane biurowce z aluminum i szkla, ale tu i owdzie stoi jeszcze kikut jakiegos budynku, ktorego chyba nie oplaca sie remontowac, ani rozbierac, wiec stoi. Do tego wszystkiego, mamy glowny deptak, ktory zostal odbudowany w stylu kolonialnym i wyglada jakby zostal przeniesiony z Disney-landu.

Na glownym placu miasta (Place des Martys) w grudniu stala duza choinka, wlasciwie dokladnie naprzeciwko meczetu Mohammad Al Amin, zaraz za ktorym znajudje sie katedra Sw. Grzegorza –takie rzeczy tylko w Bejrucie, ale to nie wszystko. Chyba najlepszy widok na powyzszy meczet rozciaga sie z ekskluzywnego night-clubu, ktory znajduje sie na dachu pobliskiego budynku (mowa o White). Co noc pod klub podjezdzaja biale Porsche, Hummery i Mercedesy, a dudniaca z glosnikow muzyka slyszalna jest w calej okolicy, nie wylaczajac meczetu. W tym miejscu trzeba dodac, ze najlepsze imprezy w swiecie arabskim sa wlasnie w Bejrucie. To wie kazdy, kto chociaz przez chwile ogladal arabskie MTV. Mnie osobiscie Bejrut na zawsze bedzie sie kojarzyl z utworem „Infinity” (Guru Josh Project)-piosenka ponizej.

P.S. Nasz ranking klubow nocnych w Bejrucie jest nastepujacy: 1. Sky Bar; 2. White; 3. Rivera; 4. Zbiorczo okolica Gemmayzeh; 5. B18

(text by fl)







December 28, 2008

Damaszek - 5000 lat i ani dnia przerwy

Pierwszego wieczoru w Damaszku, po dlugiej podrozy z Europy, postanowilismy udac sie do chrzescijanskiej dzielnicy na starym miescie. Kiedy w bladym swietle nielicznych latarni bladzilismy w labiryncie malych uliczek szukajac jakiegos baru, mozna bylo odniesc wrazenie, ze cofnelismy sie w czasie. Damaszek jest jednym z najdluzej ciagle zamieszkanych miejsc na swiecie, a jego stare miasto chyba w wiekszosci nie zmienilo sie od czasow kalifatu ummajadzkiego, gdy wplywy swiata arabskiego siegaly po Polwysep Iberyjski.

Gdy wreszcie trafilismy do naszego iluzorycznego celu, okazalo sie, ze wysilek sie oplacil. Lokal byl niewielki, ale dosyc bogato urzadzony i od razu tchnal orientem. W dwoch pomieszczeniach przy suto zastawionych stolach siedzieli biesadnicy, wsluchujac sie w zawodzacego, arabskiego piesniarza. Po raz kolejny w Syrii mialem wrazenie, ze naprawde zanurzamy sie w kulture arabska –to byl dla mnie jeden z najwiekszych urokow podrozowania po tym kraju.

Nastepnego dnia, jak to w Damaszku, chodzilismy po pokrytych tysiacletnim kurzem zakamarkach miasta, sluchajac zwiazanych z nimi historii, ktore najczesciej dotyczyly czasow biblijnych. I tak na przyklad, poniewaz w meczecie ummajadow podobno znajduje sie glowa Jana Chrzcicela przypomniano nam historie jego sciecia zapisana w ewangelii. Otoz Jan Chrzciciel otwarcie potepial zwiazek pewnej zydowki z Herodotem, owczesnym namiestnikiem rzymskim w Jerozolimie, podobno posuwajac sie nawet do nazwania jej prostytutka. Ta kobieta, o imieniu Herodiada, miala corke, Solome. Pewnego dnia, Herodot poprosil, aby Solome dla niego zatanczyla i bedac pod wrazeniem jej wdziekow zgodzil sie spelnic kazde jej zyczenie. Ta, za namowa matki, poprosila o glowe Jana Chrzciciela, ktora Herodot poslusznie dostarczyl. Pozniej, blizej nam nie znanym sposobem glowa ta musiala jakos trafic do Damaszku.

Dlugi dzien, za doslownie kilka syryjskich funtow, zwienczylismy wizyta w hammamie przy rynku przypraw. Laznie, ktore wybralismy zostaly otwarte przez sultana Noura Al-Dina Al-Shaheeda w 1169 roku.

Podsumowujac, tym razem z Damaszku wywiezlismy sporo ciekawych historii zaslyszanych przy stoliku z kawa, miedzy innymi o pochodzeniu nazwy Gibraltar, albo liczb arabskich. Oprocz tego, opanowalismy zasady Backgamona (najprostsza z trzech wersji) oraz zakupilismy elegancko zdobiona plansze do gry w celu daszej nauki. Te umiejetnosci okazaly sie przydatne juz dzien pozniej, gdy przyszlo nam spedzic kilka godzin w towarzystwie libanskich celnikow (patrz post: Backgamon z celnikami).

Ogolnie, nastroje w ekipie byly bardzo pogodne, czego dobrym przykladem jest ponizsze nagranie –nic dziwnego, wyprawa wreszcie sie rozpoczela.

(text by fl)